Tuesday 11 January 2011

Czuć rozumem czy rozumieć sercem?

Zafundowałam sobie dziś czarno-biały wieczór na Manhattanie z Woody Allenem.

Muszę przyznać, że Allen coraz bardziej rozpycha się na mojej półce wśród ulubionych reżyserów. Niby bez fajerwerków, brawurowej akcji, niby nieustannie nawijający neurotyk, a daje taką przyjemność z oglądania i przede wszystkim słuchania jego dziwacznych wywodów na temat życia, świata i ludzi. Do tego jeszcze jest zabawny - czego chcieć więcej?
No właśnie, czego? Oglądając uczuciowe perypetie nowojorskich tzw. intelektualistów, zauważyłam pewną kwestię. Co jest dla nas atrakcyjniejsze - piękno czy intelekt? Może jeszcze inaczej, bo piękno to pojęcie bardzo subiektywne. Serce, czy rozum? Nasz bohater Isaac miota się między kobietami uosabiającymi te dwa bieguny. Ja już wiem, który biegun wygrał...:)
Wiele razy słyszałam, że nie ma reguły jeśli chodzi o związki. Pewnie to prawda i pewnie, jak w większości przypadków, najlepszą opcją jest złoty środek. Pamiętajmy jednak, że to, co działa na początku związku, potem ewoluuje, często w coś zupełnie innego. Człowiek jest istotą dosyć zmienną, a do tego wręcz niemożliwą do zupełnego poznania. Często więc możemy zostać zaskoczeni zmianą naszego wybranka/wybranki. I nie mam tu na myśli tylko zmiany negatywnej. Przeciwnie - często jest to zmiana pozytywna. Kto wie, może właśnie dzięki tym nieustannym zmianom nas samych w ogóle możliwe jest istnienie długotrwałych związków między ludźmi. Nikt przecież nie lubi nudy...no przyznajcie sami:)
Może trochę luźno związane z tematem, ale z pewnością dowodzące istnienia zmiany pozytywnej, odnalezione gdzieś przypadkiem na jakimś blogu zdjęcie z serii "nigdy nie wiadomo co z niego wyrośnie". Poznajecie tych panów?

No comments:

Post a Comment