Thursday 29 December 2011

Foo Fighters: Back and Forth

Jak to miło, że kiedy zaczynam pisać o Foo Fighters komputer losuje mi właśnie ich kawałek "Aurora". Nastrój buduje się sam.
Dokumenty muzyczne to mój ulubiony gatunek filmowy. Nie trzeba mnie specjalnie zachęcać do ich obejrzenia, a kiedy dotyczą jednego z moich ulubieńców - nie sposób mnie od tego powstrzymać.
Foo Fighters zawsze byli dla mnie interesującym tworem. Nie mówię tu już o muzyce, która broni się sama, ale raczej o członkach zespołu tworzących tą niebanalną całość. Sam głównodowodzący Dave Grohl jest materiałem na niemałą rozprawę traktującą o osobowości radzącej sobie z niespodziewaną sławą ciągnącą się za nim niemalże dwie dekady po rozpadzie zespołu, osobowości przywódczej o rysach władczości a przy tym osobowości radosnej, nieustannie skłonnej do wygłupów w wieku 42 lat, ale tylko w momencie gdy zaspokojona jest jego potrzeba totalnej perfekcyjności we wszystkim co robi. "Back and Forth" tylko potwierdza jego rolę zdecydowanego lidera w Foo Fighters. Właściwie można pokusić się o stwierdzenie, że Foo Fighters to Dave Grohl i jego ludzie od instrumentów. Zastanawia mnie tylko, jak Dave hamował swoje przywódcze zapędy w Nirvanie, gdzie to on właściwie był tylko jednym z instrumentalistów (do tego tym, który dołączył stosunkowo późno do mocno zżytych ze sobą Kurta i Krista), będących w cieniu lidera, który zresztą nieraz straszył go, że w każdej chwili może zmienić skład swojego zespołu. Cóż, to już rozważania na inną okazję.
Jeśli chodzi o sam film - nie jest on na pewno nudny, co jest częstą bolączką filmów dokumentalnych wyposażonych przecież głównie w wywiady i zdjęcia. Ogląda się go jak film fabularny, opowiadający historię ludzi. Są w nim prawdziwe emocje, wątpliwości, dużo humoru, a nawet łzy, ale bez zbędnej amerykańskiej pompy. Nie dowiecie się wprawdzie wiele o prywatnym życiu chłopaków, ale zobaczycie dom Dave'a oraz jego urocze córki odciągające tatę od pracy nad "Wasting Light". Moje dwa ulubione momenty to: Krist odwiedzający zespół podczas nagrania oraz Dave - rockstar "jadący na mopie" w swoim domu.



Co w tym gościu takiego jest, że nawet moja mini - recenzja filmu o całym zespole Foo Fighters niespodziewanie zmieniła się w wywód na temat samego Dave'a... Automatycznie dostaliście właśnie obraz tego, co zostaje w widzu po obejrzeniu "Foo Fighters: Back and Forth". Mimo wszystko - pozycja obowiązkowa dla fanów oraz wszystkich lubiących fajne historie fajnych i ciekawych ludzi.
Cheers!!

Saturday 24 December 2011

Just let this Christmas be happy

Wigilijne kolacje powoli się kończą, domownicy leniwie czekają na pasterkę. Bądźcie zdrowi i szczęśliwi nie tylko dziś, ale i przez cały kolejny rok!!!
Świątecznych kawałków jest taki ogrom, że miałam ogromne problemy z wybraniem na dziś tego ulubionego. Mam słabość do tych osłuchanych do bólu radiowych szlagierów, ale zdecydowałam się jednak zaproponować Wam coś z przymrużeniem oka na rozruszanie przejedzonych brzuchów po Wigilii:



Cheers!

Thursday 22 December 2011

...nirvana?

Przypomniałam sobie ostatnio, że w zamierzchłych czasach pisałam bloga. Zabrakło mi tego, więc jestem.
Kilka miesięcy, które zdążyło minąć jak jeden moment przyniosło sporo zmian w moim życiu. Zmiany głównie pozytywne, więc nie będzie żadnego narzekania. No może tylko na to, że mój rozwój muzyczny niemalże stanął w miejscu. Na szczęście nie ma mowy tu o regresie ani żadnym przymuszaniu się do dalszych poszukiwań - w końcu taka już natura pasji.
Tak się zdarzyło, że w październiku zmieniłam stan cywilny i duchowy na "szczęśliwa mężatka". A oto co mój muzyczny los zesłał mi na początek mojej nowej drogi życia:



Tę właśnie nutę radio zesłało mi jako pierwszą po wyjściu z kościoła, w drodze na salę.
Czy będzie to faktycznie nirvana?:)