Thursday 1 September 2011

COKE LIVE MUSIC mudda fuggin great FESTIVAL

CLMF 2011 jest już historią. Ale za to jaką historią!!

Ponieważ ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu i nadmiar zupełnie dla mnie nowych obowiązków, wpis dotyczący CLMF będzie krótki i nie do końca merytoryczny, aczkolwiek bardzo emocjonalny.

Wreszcie pokusiliśmy się w tym roku na obydwa dni festiwalu. Tegoroczny line-up może mnie nie "zabijał" ale był bardzo bardzo interesujący. Tak, jak w poprzednich latach jechałam na festiwal głównie ze względu na jednego wykonawcę (The Killers, Muse), tak w tym roku miałam okazję zobaczyć i usłyszeć kilku lubianych przeze mnie artystów, chociaż brakowało mi wśród nich prawdziwego osobistego miażdżera (jakim był w zeszłym roku Muse).
A więc rozpoczęliśmy od końcówki White Lies (oczywiście moi ukochani koledzy nie są w stanie wyrobić się na godz 19 - nie ma takiej opcji). Szkoda bo bardzo chciałam ich zobaczyć w całości. Ale zdążyłam jeszcze zaśpiewać m.in. Bigger than us więc nie było najgorzej. Następnie Kooksi rozbujali nas skutecznie, poskakało się trochę, pośpiewało się trochę - dealerzy speeda nie mieli raczej zbytu tego wieczora, bo energia ze sceny nabijała baterie nawet tym najbardziej opornym na wdzięki gitar. No i wreszcie wyszli panowie z Interpolu. No i zaczęło się. Na takim koncercie jeszcze nie byłam. Bez podniebnych skoków, bez fajerwerków, bez wydumanej scenografii - do tej pory mam ciary na plecach jak wspominam chociażby Evil. I ten przeszywający wokal Paula Banksa...brrrr. Chyba wreszcie doświadczyłam co to znaczy trans.
Dzień drugi rozpoczęliśmy od Editorsów moich teraz jeszcze bardziej ukochanych. To zdecydowanie mój typ wszystkiego co lubię najbardziej w muzyce brytyjskiej. Thomas skutecznie czarował tego wieczora. Do tego nowe imponujące kawałki, które zapowiadają kolejną świetną płytę. Chłopaki wracajcie jak najszybciej do Polski!!
No i na koniec moje osobiste największe zaskoczenie tegorocznego Coke'a. Mr Kanye West. Nie powiem, że nie znam - w końcu mieszkam na planecie Ziemia. Nie powiem, że nie słucham - czasem na imprezach, w samochodzie dobrze buja, ale nie znam całej jego dyskografii. Nie powiem, że nie byłam ciekawa co pokaże. Tak naprawdę muszę jednak przyznać, że bardzo mnie zaskoczył. No to było rzeczywiście świetne show!!! Właściwie, gdyby rozpatrywać jego koncert w kategorii widowiskowości to mogę stwierdzić, że to najlepszy jaki dotąd widziałam. Kanye pokazał wszystkim swoje artystyczne zajawki, tworząc porywający spektakl. Do tego sprawił, że bujałam się z tłumem machając prawą ręką tak, jak kilkadziesiąt tysięcy ludzi wokół mnie do hip-hopowego beata - brawo Kanye! Zarażasz tym, co kochasz robić!




CLMF ma tylko dwie wady - trwa TYLKO dwa dni i jest TYLKO raz w roku.
See you next year festpeole!!!